Odpowiadam na komentarze do wywiadu na portalu naTemat.pl

  Powiem tak wywiad jest kontrowersyjny ale taki miał być i jednocześnie wypowiedzi miały być odpowiednio stonowane. A więc nic dziwnego, że komentarze są bardzo różne.

Komentarze pod nim można podzielić na bardzo też wyważone i warte odnotowania. Z zadowoleniem je przeczytałem. I takie które są nie na temat, a także nieobiektywne, a nawet w swojej wymowie kłamliwe, a ich autorzy powinni wiedzieć które to są, pominę je w swojej wypowiedzi. Chyba, że zmienią zdanie a to mało prawdopodobne.

Chętnie ustosunkuję się do tych które uznaję za warte dostrzeżenia i to nie tylko z uwagi na siebie.

Uważam, że tak trzeba skoro rozmawiamy o kwestiach religijnych to uważam, iż standardy zachowań muszą być wysokie.

Treść wywiadu poniżej:

Były Świadek Jehowy o ataku nożownika w Poznaniu: Nie wierzę, że to był przypadkowy sprawca. To były Świadek

Po ataku nożownika, który wtargnął na zgromadzenie Świadków Jehowy i poważnie ranił jego uczestniczkę, powróciła dyskusja o zakazie transfuzji krwi wśród członków tej społeczności. Pan Andrzej, który przez kilkadziesiąt lat był aktywnym i wysoko postawionym Świadkiem zgodził się porozmawiać o tym, co skłoniło go do opuszczenia tego środowiska. I choć z szacunku dla byłych przyjaciół, nie chce nazywać ŚJ sektą, zdradza prawdziwe oblicze organizacji, z którą nie chce mieć już nic wspólnego.

 

 

 

 

Świadkowie Jehowy

Źródło: Wikipedia

Restoracjonistyczny związek wyznaniowy głoszący, że jedynym Bogiem jest Jehowa (Jahwe) i o zbliżającym się objęciu władzy nad światem przez Królestwo Boże. Świadkowie Jehowy są zaliczani do tzw. nurtu badackiego, należącego do wyznań millenarystycznych. Ruch został zapoczątkowany przez Charlesa T. Russella w 1870 w Pensylwanii (USA). Obecnie liczy ok. 8 milionów aktywnych głosicieli na całym świecie (dane z roku 2013). CZYTAJ WIĘCEJ

 

W jaki sposób został pan świadkiem Jehowy?

 

Andrzej: Nie miałem żadnego wyboru, to nie mogła być osobista decyzja. Urodziłem się w rodzinie Świadków Jehowy (ŚJ).

 

A kiedy pan się urodził?

 

Kilkadziesiąt lat temu. Nie powiem więcej, bo chcę chronić swoją prywatność.

 

Jak pan wspomina ten czas w swoim życiu?

 

Od dzieciństwa byłem wychowywany w tym duchu, więc to wszystko mnie fascynowało. Bardzo podobało mi się, że od razu trafiło mi się być na właściwej drodze. Nie musiałem poszukiwać tylko przedstawiono mi to jako najlepszą drogę na życie. To mi się podobało. Widząc radość tych osób, które były już ŚJ, ich pewność tego, do czego zmierzają mi imponowała. Wielu z nich robi to z pełnym oddaniem, szczerze i gorąco w to wierzą.

 

A kiedy stwierdził pan, że to nie jest najlepsza droga z możliwych?

 

To był długi proces. Jak ktoś twierdzi, że można wyjść z tego na przestrzeni kilku lat to nie mówi prawdy. Gdyby pan został ŚJ, miałby pan porównanie, czym różni się jedno od drugiego. Ja tego nie miałem więc byłem częścią świata, nie znając alternatywy. Wychodzenie z tego świata i ujrzenia, że to jest nie takie jak być powinno, trwało około dwudziestu lat.

 

Ale pewnie w czasie tych dwudziestu lat były szczególnie ważne momenty, które postawiły duży znak zapytania i które się skumulowały w postaci opuszczenia tego środowiska przez pana.

 

Jednym z takich czynników była duża płynność elementów światopoglądu ŚJ. Widziałem, że on ewoluuje, że wciąż się zmienia, z nawrotami. Ale to, że gdyby się zmieniał na plus, to nie byłoby w tym nic złego. Ale bywało z tym różnie. Twierdzili, że Bóg kieruje tą organizacją, więc zacząłem sobie zadawać pytanie, dlaczego Bóg chce, aby ludzie byli zdezorientowani?

 

A kiedy pan się tak czuł?

 

Gdy wyznaczyli datę tzw. końca świata na rok 1975. Przeprowadzono potężną kampanię propagandową, która odbiła się bardzo dużym echem. Oni jednak nie nazywali tego końcem świata, bo ten miał dalej istnieć. To miał być koniec ludzi złych, czyli tych, którzy nie są świadkami. Okazało się, że te przepowiednie się oczywiście nie spełniły.

 

I Świadkowie zaczęli zadawać pytania.

 

Tak. Zaczęli pytać, czy wieść o końcu świata była podana od Boga, czy może ludzie sobie to wymyślili. Ale jakoś sobie to wtedy wytłumaczyłem. Ale to był moment, nad którym po latach zacząłem się zastanawiać, a takich zdarzeń było więcej. 1975 nie spełnił oczekiwań wiernych, więc następowały kolejne zapowiedzi, które miały utrzymać ich w organizacji. Tym motywem były właśnie kolejne zapowiedzi, że już za chwilę wszystko się skończy i na ziemi zostaną tylko Świadkowie Jehowy.

 

Nazwałby pan to działanie manipulacją?

 

To nigdy nie było tak nazywane, nawet z zewnątrz. Ja bym powiedział, że to pozwalało podtrzymać aktywność świadków w głoszeniu słowa. Jak zbliża się zagrożenie, to z miłości do innych trzeba powiadamiać o zbliżającym się armagedonie. Ja nie chcę przedstawiać ich jako złych ludzi. Pojedynczego ŚJ można zrozumieć. Jak mówi im się o zagrożeniu, to mają satysfakcję, bo wyciągają rękę do tych, którzy mają zginąć.

 

Ja też tak to rozumiem, że poszczególni członkowie ŚJ są dobrzy. Pytanie tylko o to, jaki wpływ na ich życie ma organizacja.

 

Na moje życie miała duży wpływ i dlatego zacząłem zadawać pytania o 1975 rok oraz o inne absurdy, których było zdecydowanie więcej. Wtedy potraktowano mnie jak odstępcę i że trzeba mnie wywalić z tej organizacji. Konsekwencja była tak, że nikt nie mógł ze mną rozmawiać, powiedzieć mi dzień dobry itd. Wszystko, co budowałem przez całe życie, legło w gruzach wraz z decyzją Komitetu Sądowniczego. Ten ostracyzm i izolowanie się od ludzi, którzy byli ŚJ i nie traktowanie ich jak ludzi, jest tragedią.

 

Jak pan sobie z tym poradził?

 

Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Paradoksalnie, po latach pomogło mi to, że potraktowano mnie jak rzecz. Wykluczonemu wolno chodzić na spotkania do zboru, ale odbywa się to w chłodnej, a wręcz wrogiej atmosferze. Nikt się nie odezwie, nikt się nie uśmiechnie. Wszyscy traktują cię jak powietrze.

 

Ja w tej chwili nie mam z nimi żadnego kontaktu, ale studiuję wciąż ich literaturę, aby wiedzieć co aktualnie piszą. Chcę być na bieżąco. Ale stosunek do wykluczonych jest nieludzki. Powinno być tak, że jak ktoś nie chce rozmawiać o kwestiach religijnych, to ma się do tego prawo. Taki człowiek powinien mieć kontakt ze społecznością w czysto ludzkich sprawach.

 

Z tego co wiem, sprawcą tej napaści w Poznaniu był właśnie wykluczony ze ŚJ. Takie informacje pojawiają się w internecie (policja tego nie potwierdziła, ale i nie zaprzeczyła – red.). Jeśli jest prawdą, że on jest byłym ŚJ i jest wykluczony, to jest zmowa milczenia na ten temat. Trzeba powiedzieć, ze to było zebranie, na które nie zaprasza się wszystkich. Zebranie wewnętrzne dla ŚJ. Dlaczego więc on tam był? Dlaczego ten 27-latek to zrobił? Jakie były motywy? Nie ma na ten temat informacji. ŚJ będą o tym oczywiście milczeć. Nie wiadomo dlaczego ta dziewczyna? Może został przez nią wykluczony i miał żal?

 

To mogło go pchnąć do tak desperackiego kroku?

 

Jeśli ktoś nie przeżyje wykluczenia, to nie zdaje sobie sprawy, co to oznacza. Ci sami ludzie, którzy byli przyjaciółmi, stają się wrogami. Dopiero później człowiek uświadamia sobie, co zaczyna się o nim mówić. To są rzeczy niesłychane, nieprawdopodobne. To są nieprawdziwe, najgorsze rzeczy. Jeśli ten chłopak przeżył coś takiego, to wie pan… Ludzie robią różne rzeczy. Nie wolno było mu tego zrobić, ale rozumiem że mógł być motyw, o którym my dziś nie wiemy. Nie uwierzę, że to był człowiek z ulicy który wpadł na zgromadzenie, bo chciał zrobić komuś krzywdę. To może mówić ktoś, kto nie ma pojęcia jak to funkcjonuje. Pewnie nie poznamy prawdy na ten temat.

 

Jakie metody stosuje się, aby zatrzymać wśród ŚJ?

 

Generalnie nie ma czegoś takiego, jak próby zatrzymania niedopuszczalnymi metodami. Raczej używa się metody, że jak będziesz tak robił i źle mówił o organizacji, to zostaniesz wykluczony. Ja zostałem wykluczony zaocznie, bo powiedziałem, że już nie chcę się dłużej z nimi spotykać. Oznajmiłem, że nie ma o czym rozmawiać.

 

Za co pana wykluczono?

 

Oznajmiłem, że będę utrzymywał kontakt z wykluczonymi. Im się to nie spodobało. Nie jestem Świadkiem od kilku lat.

 

A czy nie przeszkadzała panu sprawa, która była przyczynkiem do naszej rozmowy, czyli brak zgody ŚJ na transfuzję krwi?

 

Tej sprawy nikt nie przedstawia obiektywnie. Ani Świadkowie Jehowy, ani środki masowego przekazu. Nie jest tak, że transfuzja jest cudownym sposobem na rozwiązaniem wszystkich problemów. Ale nie jest też tak, że Biblia zabrania transfuzji. Powinno być tak, że każdy sam decyduje i w razie czego sam będzie odpowiadał przed Bogiem, a tego nie ma. Nie jest też tak, że jak ktoś przyjmie krew to na pewno przeżyje, a jak nie przyjmie to umrze. Jeśli ktoś nie chce przyjąć krwi, to trzeba to uszanować, nawet jeśli jest to wbrew woli lekarza. Każdy ma prawo decydować, co dzieje się z jego ciałem, choć jest to bardzo dyskusyjna sprawa.

 

Spotkałem się również z opinią, że organizacja Świadków Jehowy to jeden wielki biznes. Coś w tym jest, czy to przesadzona opinia krytyków ŚJ?

 

Mam nagranie wizyty Nadzorcy Strefy, czyli osoby z ramienia ŚJ, która nadzoruje ich działalność w kilku krajach. Swego czasu taki nadzorca powiedział polskim Świadkom, że należy sprzedać istniejące Sale Królestwa, czyli miejsca, w których się zbierają i wybudować nowe. Ale pojawia się problem. Istnieje pewien fundusz na budowę sal królestwa. A ten fundusz jest tworzony z dobrowolnych datków poszczególnych wiernych. Z tego funduszu, na który składają się poszczególni wierni są udzielane pożyczki na budowę Sal Królestwa. Później zaś Zbór ma spłacić tę pożyczkę.

 

Na nagraniu, które posiadam, Nadzorca Strefy mówi, że członkowie ŚJ za wolno spłacają swój dług i że zadłużenie wynosi 50 milionów i że trzeba przyspieszyć. Co ciekawe, wybudowane Sale Królestwa nie są własnością lokalnych społeczności, które oddają za nie pieniądze, tylko własnością centrali w Nowym Jorku. Jest to biznes, czy nie?

 

Wydaje się, że jest. Aby uzbierać na to pieniądze sprzedaje się te słynne i znane wszystkim publikacje?

 

Nie, to jest drobiazg. Nie koncentrowałbym się na sprzedaży książeczek, bo nie w tym rzecz. Nie sprzedają. Zdarza się, że niektórzy pobierają od chętnych datki mówiąc, że to kosztuje. Ale jak zainwestuje się nie tylko w Sale Królestwa, ale i obiekty dużo większe, jak np. przy ulicy Szwedzkiej w Warszawie, a później w Ursusie. To bardzo duża sala zgromadzeń dla kilkuset osób. Te obiekty często są budowane przez ochotników, wolontariuszy, co jest elementem tej religii. Nie ma żadnych inwestycji ze strony inwestora. A jak się go później sprzeda, to jest to biznes.

 

To brzmi tak, jakby wśród społeczności ŚJ istniała „grupa trzymająca władzę”, która czerpie korzyści kosztem wiernych.

 

No i właśnie to jest pytanie, na które poszczególny Świadek Jehowy w ogóle nie odpowiada i się nawet nie zastanawia, bo przecież trzeba wspierać „Dzieło Boże”. Myślę, że jest taka grupa, ale to już jest temat na inną okazję… Poszczególny ŚJ i tak nie wie, czemu to wszystko służy i o co w tym wszystkim chodzi. Czy to rzeczywiście chodzi o „Dzieło Boże”, czy po prostu sposób na życie pewnej grupy ludzi, którzy do tego dorobili ideologię.

 

A czy pan zna odpowiedź na to pytanie?

 

Mam przesłanki które skłaniają mnie do pewnych refleksji na ten temat. Wiele wskazuje na to, że istnieje taka grupa. W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że ludzie, którzy „trzymają władzę” wśród ŚJ, mogą nawet nie wierzyć w Boga. Jest naprawdę wiele bólu, rozczarowań, przypadków ciężkiej depresji i chorób psychicznych, jednostek, które bardzo cierpiały przez tę władzę.

 

Czy wyobraża pan sobie, jak do jakich dramatów doprowadziło choćby ogłoszenie końca świata w 1975 roku? Rodzinnych i osobistych? Ludzie nie widzieli sensu w dalszym życiu i przestali cokolwiek robić. Domy się waliły na głowę, bo po co remontować? Później się okazało, że życie toczy się dalej, trzeba z czegoś żyć i je układać, a do tego jakoś zarabiać. A tu się tego nie zrobiło, bo nie trzeba było się uczyć, bo po co, skoro za chwilę będzie koniec? Sam jestem tego ofiarą, bo mogłem więcej w życiu zrobić, a nie zrobiłem.

 

To religia czy sekta?

 

Wolałbym pozostawić to pytanie bez odpowiedzi. Niech każdy odpowie sobie sam. Dla mnie to mieszanka wszystkiego razem. Z szacunku dla oddanych ludzi, którzy twierdzą, że uczestniczą w „Dziele Bożym”, unikam słowa sekta, bo to ich boli. A żeby im pomóc, wolę im współczuć i starać się zrozumieć że chcą dobrze, ale ktoś to wykorzystuje…

 

Pan Andrzej prowadzi bloga: jedrusiowy53.blog.onet.pl

Tu jest artykuł  http://natemat.pl/96311,byly-swiadek-jehowy

Były Świadek Jehowy o ataku nożownika w Poznaniu: Nie wierzę, że to był przypadkowy sprawca.To były Świadek

 

 

Były Świadek Jehowy o ataku nożownika w Poznaniu: Nie wierzę, że to był przypadkowy sprawca. To były Świadek

Po ataku nożownika, który wtargnął na zgromadzenie Świadków Jehowy i poważnie ranił jego uczestniczkę, powróciła dyskusja o zakazie transfuzji krwi wśród członków tej społeczności. Pan Andrzej, który przez kilkadziesiąt lat był aktywnym i wysoko postawionym Świadkiem zgodził się porozmawiać o tym, co skłoniło go do opuszczenia tego środowiska. I choć z szacunku dla byłych przyjaciół, nie chce nazywać ŚJ sektą, zdradza prawdziwe oblicze organizacji, z którą nie chce mieć już nic wspólnego.

 

[url=http://shutr.bz/1dN8oYk]Były Świadek[/url] Jehowy opowiedział w naTemat o kulisach swojego odejścia. (Zdjęcie nie przedstawia bohatera artykułu).
Były Świadek Jehowy opowiedział w naTemat o kulisach swojego odejścia. (Zdjęcie nie przedstawia bohatera artykułu). Shutterstock.com

 

Świadkowie Jehowy
Źródło: Wikipedia

Restoracjonistyczny związek wyznaniowy głoszący, że jedynym Bogiem jest Jehowa (Jahwe) i o zbliżającym się objęciu władzy nad światem przez Królestwo Boże. Świadkowie Jehowy są zaliczani do tzw. nurtu badackiego, należącego do wyznań millenarystycznych. Ruch został zapoczątkowany przez Charlesa T. Russella w 1870 w Pensylwanii (USA). Obecnie liczy ok. 8 milionów aktywnych głosicieli na całym świecie (dane z roku 2013). CZYTAJ WIĘCEJ

W jaki sposób został pan świadkiem Jehowy?

Andrzej: Nie miałem żadnego wyboru, to nie mogła być osobista decyzja. Urodziłem się w rodzinie Świadków Jehowy (ŚJ).

A kiedy pan się urodził?

Kilkadziesiąt lat temu. Nie powiem więcej, bo chcę chronić swoją prywatność.

Jak pan wspomina ten czas w swoim życiu?

Od dzieciństwa byłem wychowywany w tym duchu, więc to wszystko mnie fascynowało. Bardzo podobało mi się, że od razu trafiło mi się być na właściwej drodze. Nie musiałem poszukiwać tylko przedstawiono mi to jako najlepszą drogę na życie. To mi się podobało. Widząc radość tych osób, które były już ŚJ, ich pewność tego, do czego zmierzają mi imponowała. Wielu z nich robi to z pełnym oddaniem, szczerze i gorąco w to wierzą.

A kiedy stwierdził pan, że to nie jest najlepsza droga z możliwych?

To był długi proces. Jak ktoś twierdzi, że można wyjść z tego na przestrzeni kilku lat to nie mówi prawdy. Gdyby pan został ŚJ, miałby pan porównanie, czym różni się jedno od drugiego. Ja tego nie miałem więc byłem częścią świata, nie znając alternatywy. Wychodzenie z tego świata i ujrzenia, że to jest nie takie jak być powinno, trwało około dwudziestu lat.

Ale pewnie w czasie tych dwudziestu lat były szczególnie ważne momenty, które postawiły duży znak zapytania i które się skumulowały w postaci opuszczenia tego środowiska przez pana.

Jednym z takich czynników była duża płynność elementów światopoglądu ŚJ. Widziałem, że on ewoluuje, że wciąż się zmienia, z nawrotami. Ale to, że gdyby się zmieniał na plus, to nie byłoby w tym nic złego. Ale bywało z tym różnie. Twierdzili, że Bóg kieruje tą organizacją, więc zacząłem sobie zadawać pytanie, dlaczego Bóg chce, aby ludzie byli zdezorientowani?

A kiedy pan się tak czuł?

Gdy wyznaczyli datę tzw. końca świata na rok 1975. Przeprowadzono potężną kampanię propagandową, która odbiła się bardzo dużym echem. Oni jednak nie nazywali tego końcem świata, bo ten miał dalej istnieć. To miał być koniec ludzi złych, czyli tych, którzy nie są świadkami. Okazało się, że te przepowiednie się oczywiście nie spełniły.

I Świadkowie zaczęli zadawać pytania.

Tak. Zaczęli pytać, czy wieść o końcu świata była podana od Boga, czy może ludzie sobie to wymyślili. Ale jakoś sobie to wtedy wytłumaczyłem. Ale to był moment, nad którym po latach zacząłem się zastanawiać, a takich zdarzeń było więcej. 1975 nie spełnił oczekiwań wiernych, więc następowały kolejne zapowiedzi, które miały utrzymać ich w organizacji. Tym motywem były właśnie kolejne zapowiedzi, że już za chwilę wszystko się skończy i na ziemi zostaną tylko Świadkowie Jehowy.

Nazwałby pan to działanie manipulacją?

To nigdy nie było tak nazywane, nawet z zewnątrz. Ja bym powiedział, że to pozwalało podtrzymać aktywność świadków w głoszeniu słowa. Jak zbliża się zagrożenie, to z miłości do innych trzeba powiadamiać o zbliżającym się armagedonie. Ja nie chcę przedstawiać ich jako złych ludzi. Pojedynczego ŚJ można zrozumieć. Jak mówi im się o zagrożeniu, to mają satysfakcję, bo wyciągają rękę do tych, którzy mają zginąć.

Ja też tak to rozumiem, że poszczególni członkowie ŚJ są dobrzy. Pytanie tylko o to, jaki wpływ na ich życie ma organizacja.

Na moje życie miała duży wpływ i dlatego zacząłem zadawać pytania o 1975 rok oraz o inne absurdy, których było zdecydowanie więcej. Wtedy potraktowano mnie jak odstępcę i że trzeba mnie wywalić z tej organizacji. Konsekwencja była tak, że nikt nie mógł ze mną rozmawiać, powiedzieć mi dzień dobry itd. Wszystko, co budowałem przez całe życie, legło w gruzach wraz z decyzją Komitetu Sądowniczego. Ten ostracyzm i izolowanie się od ludzi, którzy byli ŚJ i nie traktowanie ich jak ludzi, jest tragedią.

Jak pan sobie z tym poradził?

Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Paradoksalnie, po latach pomogło mi to, że potraktowano mnie jak rzecz. Wykluczonemu wolno chodzić na spotkania do zboru, ale odbywa się to w chłodnej, a wręcz wrogiej atmosferze. Nikt się nie odezwie, nikt się nie uśmiechnie. Wszyscy traktują cię jak powietrze.

Ja w tej chwili nie mam z nimi żadnego kontaktu, ale studiuję wciąż ich literaturę, aby wiedzieć co aktualnie piszą. Chcę być na bieżąco. Ale stosunek do wykluczonych jest nieludzki. Powinno być tak, że jak ktoś nie chce rozmawiać o kwestiach religijnych, to ma się do tego prawo. Taki człowiek powinien mieć kontakt ze społecznością w czysto ludzkich sprawach.

Z tego co wiem, sprawcą tej napaści w Poznaniu był właśnie wykluczony ze ŚJ. Takie informacje pojawiają się w internecie (policja tego nie potwierdziła, ale i nie zaprzeczyła – red.). Jeśli jest prawdą, że on jest byłym ŚJ i jest wykluczony, to jest zmowa milczenia na ten temat. Trzeba powiedzieć, ze to było zebranie, na które nie zaprasza się wszystkich. Zebranie wewnętrzne dla ŚJ. Dlaczego więc on tam był? Dlaczego ten 27-latek to zrobił? Jakie były motywy? Nie ma na ten temat informacji. ŚJ będą o tym oczywiście milczeć. Nie wiadomo dlaczego ta dziewczyna? Może został przez nią wykluczony i miał żal?

To mogło go pchnąć do tak desperackiego kroku?

Jeśli ktoś nie przeżyje wykluczenia, to nie zdaje sobie sprawy, co to oznacza. Ci sami ludzie, którzy byli przyjaciółmi, stają się wrogami. Dopiero później człowiek uświadamia sobie, co zaczyna się o nim mówić. To są rzeczy niesłychane, nieprawdopodobne. To są nieprawdziwe, najgorsze rzeczy. Jeśli ten chłopak przeżył coś takiego, to wie pan… Ludzie robią różne rzeczy. Nie wolno było mu tego zrobić, ale rozumiem że mógł być motyw, o którym my dziś nie wiemy. Nie uwierzę, że to był człowiek z ulicy który wpadł na zgromadzenie, bo chciał zrobić komuś krzywdę. To może mówić ktoś, kto nie ma pojęcia jak to funkcjonuje. Pewnie nie poznamy prawdy na ten temat.

Jakie metody stosuje się, aby zatrzymać wśród ŚJ?

Generalnie nie ma czegoś takiego, jak próby zatrzymania niedopuszczalnymi metodami. Raczej używa się metody, że jak będziesz tak robił i źle mówił o organizacji, to zostaniesz wykluczony. Ja zostałem wykluczony zaocznie, bo powiedziałem, że już nie chcę się dłużej z nimi spotykać. Oznajmiłem, że nie ma o czym rozmawiać.

Za co pana wykluczono?

Oznajmiłem, że będę utrzymywał kontakt z wykluczonymi. Im się to nie spodobało. Nie jestem Świadkiem od kilku lat.

A czy nie przeszkadzała panu sprawa, która była przyczynkiem do naszej rozmowy, czyli brak zgody ŚJ na transfuzję krwi?

Tej sprawy nikt nie przedstawia obiektywnie. Ani Świadkowie Jehowy, ani środki masowego przekazu. Nie jest tak, że transfuzja jest cudownym sposobem na rozwiązaniem wszystkich problemów. Ale nie jest też tak, że Biblia zabrania transfuzji. Powinno być tak, że każdy sam decyduje i w razie czego sam będzie odpowiadał przed Bogiem, a tego nie ma. Nie jest też tak, że jak ktoś przyjmie krew to na pewno przeżyje, a jak nie przyjmie to umrze. Jeśli ktoś nie chce przyjąć krwi, to trzeba to uszanować, nawet jeśli jest to wbrew woli lekarza. Każdy ma prawo decydować, co dzieje się z jego ciałem, choć jest to bardzo dyskusyjna sprawa.

Spotkałem się również z opinią, że organizacja Świadków Jehowy to jeden wielki biznes. Coś w tym jest, czy to przesadzona opinia krytyków ŚJ?

Mam nagranie wizyty Nadzorcy Strefy, czyli osoby z ramienia ŚJ, która nadzoruje ich działalność w kilku krajach. Swego czasu taki nadzorca powiedział polskim Świadkom, że należy sprzedać istniejące Sale Królestwa, czyli miejsca, w których się zbierają i wybudować nowe. Ale pojawia się problem. Istnieje pewien fundusz na budowę sal królestwa. A ten fundusz jest tworzony z dobrowolnych datków poszczególnych wiernych. Z tego funduszu, na który składają się poszczególni wierni są udzielane pożyczki na budowę Sal Królestwa. Później zaś Zbór ma spłacić tę pożyczkę.

Na nagraniu, które posiadam, Nadzorca Strefy mówi, że członkowie ŚJ za wolno spłacają swój dług i że zadłużenie wynosi 50 milionów i że trzeba przyspieszyć. Co ciekawe, wybudowane Sale Królestwa nie są własnością lokalnych społeczności, które oddają za nie pieniądze, tylko własnością centrali w Nowym Jorku. Jest to biznes, czy nie?

Wydaje się, że jest. Aby uzbierać na to pieniądze sprzedaje się te słynne i znane wszystkim publikacje?

Nie, to jest drobiazg. Nie koncentrowałbym się na sprzedaży książeczek, bo nie w tym rzecz. Nie sprzedają. Zdarza się, że niektórzy pobierają od chętnych datki mówiąc, że to kosztuje. Ale jak zainwestuje się nie tylko w Sale Królestwa, ale i obiekty dużo większe, jak np. przy ulicy Szwedzkiej w Warszawie, a później w Ursusie. To bardzo duża sala zgromadzeń dla kilkuset osób. Te obiekty często są budowane przez ochotników, wolontariuszy, co jest elementem tej religii. Nie ma żadnych inwestycji ze strony inwestora. A jak się go później sprzeda, to jest to biznes.

To brzmi tak, jakby wśród społeczności ŚJ istniała „grupa trzymająca władzę”, która czerpie korzyści kosztem wiernych.

No i właśnie to jest pytanie, na które poszczególny Świadek Jehowy w ogóle nie odpowiada i się nawet nie zastanawia, bo przecież trzeba wspierać „Dzieło Boże”. Myślę, że jest taka grupa, ale to już jest temat na inną okazję… Poszczególny ŚJ i tak nie wie, czemu to wszystko służy i o co w tym wszystkim chodzi. Czy to rzeczywiście chodzi o „Dzieło Boże”, czy po prostu sposób na życie pewnej grupy ludzi, którzy do tego dorobili ideologię.

A czy pan zna odpowiedź na to pytanie?

Mam przesłanki które skłaniają mnie do pewnych refleksji na ten temat. Wiele wskazuje na to, że istnieje taka grupa. W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że ludzie, którzy „trzymają władzę” wśród ŚJ, mogą nawet nie wierzyć w Boga. Jest naprawdę wiele bólu, rozczarowań, przypadków ciężkiej depresji i chorób psychicznych, jednostek, które bardzo cierpiały przez tę władzę.

Czy wyobraża pan sobie, jak do jakich dramatów doprowadziło choćby ogłoszenie końca świata w 1975 roku? Rodzinnych i osobistych? Ludzie nie widzieli sensu w dalszym życiu i przestali cokolwiek robić. Domy się waliły na głowę, bo po co remontować? Później się okazało, że życie toczy się dalej, trzeba z czegoś żyć i je układać, a do tego jakoś zarabiać. A tu się tego nie zrobiło, bo nie trzeba było się uczyć, bo po co, skoro za chwilę będzie koniec? Sam jestem tego ofiarą, bo mogłem więcej w życiu zrobić, a nie zrobiłem.

To religia czy sekta?

Wolałbym pozostawić to pytanie bez odpowiedzi. Niech każdy odpowie sobie sam. Dla mnie to mieszanka wszystkiego razem. Z szacunku dla oddanych ludzi, którzy twierdzą, że uczestniczą w „Dziele Bożym”, unikam słowa sekta, bo to ich boli. A żeby im pomóc, wolę im współczuć i starać się zrozumieć że chcą dobrze, ale ktoś to wykorzystuje…

Pan Andrzej prowadzi bloga: jedrusiowy53.blog.onet.pl

Czytaj także:

Świadkowie Jehowy „okazują” miłość

    Na czym polega przejawianie miłości w stosunku do bliźnich. Kim są bliźni? Czy zaliczają do nich swoich byłych braci?  Temat jest interesujący w kontekście zrozumienia dlaczego tak a nie inaczej zachowują się Świadkowie Jehowy w najróżniejszych sytuacjach. W swoich publikacjach piszą wiele na temat miłości ale nie zawsze jest to ujęte w sposób pozwalający uchwycić w praktyce na czym to w życiu u nich polega. Okazuje się, że nie jest to dokładnie to samo co może pod tym pojęciem rozumieć człowiek nie znający ich poglądów. Oto co na temat miłości napisano w Strażnicy z 15 czerwca 2014r. w artykule:

„Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie” „Jezus powiedział, że mamy miłować bliźnich jak samych siebie. Warto się zastanowić: Kto właściwie jest naszym bliźnim? Jak takim osobom możemy okazywać miłość? Niektórzy zawężają znaczenie określenia „bliźni” do znajomych lub osób, z którymi utrzymują przyjazne stosunki. Przypomnijmy sobie jednak sytuację, gdy pewien człowiek przekonany o własnej prawości zapytał Jezusa: Kto właściwie jest moim bliźnim? W odpowiedzi Jezus podał przypowieść i miłosiernym Samarytaninie (odczytaj Łukasza 10:29-37). Moglibyśmy oczekiwać, że na widok człowieka, którego obrabowano, pobito i zostawiono na wpół umarłego, izraelski kapłan oraz Lewita zachowają się jak miłosierni bliźni. Ale oni ominęli tego mężczyznę, nie udzielając mu pomocy. Za to pomógł mu Samarytanin – człowiek należący do narodu, który przestrzegał prawa Mojżeszowego, lecz był pogardzany przez Żydów. (…) Nieczęsto spotyka się współczujące osoby, takie jak miłosierny Samarytanin. Szczególnie trudne jest to w obecnych krytycznych „dniach ostatnich”, gdy ludzie zazwyczaj są wyzuci z naturalnego uczucia, zajadli i nie miłują dobroci. (2 Tym. 3:1-3) Na przykład krytyczna sytuacja może się pojawić w wyniku klęski żywiołowej. Kiedy pod koniec października 2002 roku w Nowy Jork uderzył huragan Sandy, w pewnej mocno zniszczonej dzielnicy miasta szabrownicy okradali mieszkańców, którzy i tak cierpieli z powodu braku energii elektrycznej, ogrzewania i innych niezbędnych rzeczy. W tej samej okolicy Świadkowie Jehowy organizowali działania, nieść pomoc sobie nawzajem oraz osobom postronnym. Zdobywamy się na to, ponieważ kochamy bliźnich. A jak jeszcze moglibyśmy okazywać taką miłość? (…)

SZCZEGÓLNY SPOSÓB OKAZYWANIA MIŁOŚCI BLIŹNIM

Chcemy okazywać miłość bliźnim w wyjątkowy sposób. Wzorem Jezusa (Łuk 8:1) głosimy dobrą nowinę o Królestwie. Swoim naśladowcom polecił on ‚czynić uczniów z ludzi ze wszystkich narodów’ (Mat 28:19,20). W ramach tego staramy się pomagać bliźnim, by opuścili szeroką i przestronną drogę prowadzącą do zagłady i weszli na wąską drogę prowadzącą do życia. (Mat 7:13,14). Jesteśmy przekonani, że Jehowa błogosławi takim wysiłkom. (…) Osoby przyjmujące orędzie o Królestwie pojednują się z Bogiem przez Jezusa Chrystusa. (2 Kor 5:18,19) A zatem głosząc dobrą nowinę, okazujemy miłość naprawdę w istotny sposób. (…) Kiedy zastanowimy się, dlaczego powinniśmy okazywać miłość bliźnim, weźmy pod uwagę wypowiedź Jezusa, iż Ojciec „sprawia, że jego słońce wschodzi nad niegodziwymi i dobrymi, on sprawia, że deszcz pada na prawych i nieprawych”. Musimy zatem miłować bliźniego niezależnie od tego, czy jest prawy, czy nieprawy”.

Jak widać wydawca koncentruje potrzebę okazywanie miłości do czynów spektakularnych, czyli głoszenie „dobrej nowiny” jest szczególnym sposobem miłości a także akacje pomocy po klęskach żywiołowych. A gdzie jest okazywanie miłości na „sposób Samarytanina”? Nic nie wspomina wydawca o okazywaniu miłości „byłym braciom” czyli tym którzy byli Świadkami Jehowy, a obecnie nie są. Choć podaje, że należy brać przykład z Ojca w niebie a On” Ojciec „sprawia, że jego słońce wschodzi nad niegodziwymi i dobrymi, on sprawia, że deszcz pada na prawych i nieprawych”. A więc czy to miłość czy to tylko złudzenie?

Polska. Nożownik na spotkaniu Świadków Jehowy

 

Nożownik na spotkaniu świadków Jehowy. Ranił trzy osoby, jedna w stanie ciężkim. Grozi mu dożywocie

Nożownik na spotkaniu świadków Jehowy. Ranił trzy osoby, jedna w stanie ciężkim. Grozi mu dożywocie

Foto: TVN 24 Poznań | Video: TVN 24 Mężczyzna wszedł do sali i ranił nożem kobietę

Trzy osoby zostały zranione przez nożownika na spotkaniu świadków Jehowy w Poznaniu. Napastnikiem był jeden z uczestników. Został zatrzymany przez policję. W piątek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, nie chciał składać obszernych wyjaśnień. Grozi mu dożywocie.

Do ataku doszło w czwartek przed godziną 19. w Sali Królestwa Świadków Jehowy przy ul. Sokoła 32.

Udało się go obezwładnić

W trakcie spotkania jeden z jego uczestników zaatakował kobietę nożem. Dwóch mężczyzn obezwładniło nożownika, a na miejsce została wezwana policja.

– Ranna kobieta i dwóch mężczyzn zostali odwiezieni do szpitala. Sprawca został zatrzymany, jednak na razie nie znamy motywów jego działania – mówił w czwartek wieczorem Maciej Święcichowski z biura prasowego wielkopolskiej policji.

Jak poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, stan zranionej kobiety oceniany jest jako ciężki.

„Współczujemy rannym i ich rodzinom”

W chwili zdarzenia w obiekcie przebywało kilkadziesiąt osób. Policja nie podaje na razie bliższych szczegółów sprawy, nie informuje też, kim jest napastnik.

Wideo: TVN 24 Poznań Nożownik na spotkaniu świadków Jehowy. Ranił 3 osoby

Według rzecznika prasowego świadków Jehowy, mężczyzna był nikomu nieznany.

– Pierwszy raz wszedł na ten obiekt. Świadkowie Jehowy zapraszają wszystkich na salę królestwa, to miejsce użyteczności publicznej. Każdy może przyjść i skorzystać z programu, który jest przedstawiany. Skupiamy się teraz na zdrowiu osób poszkodowanych. Współczujemy im i ich rodzinom. Nie wiemy czym się ten człowiek mógł kierować – mówi Mariusz Kościelniak.

Jest już decyzja o tymczasowym areszcie dla napastnika. Nożownik zaatakował na ulicy Sokoła 32.

Relacja ze zdarzenia 

Zamieszczam informacje które wykluczają prawdopodobieństwo to, że nożownik  był przypadkową osobą. A także nie potwierdzają, że obecność na zebraniu na którym był ów nożownik jest w pełni dostępna dla wszystkich a nawet osób przypadkowych:

„Do zdarzenia doszło w czwartek 13.03.2014r., przed godziną 19.00 w Sali Królestwa Świadków Jehowy przy ul. Sokoła 32, na poznańskich Jeżycach. W sali Królestwa, odbywały się cotygodniowe szkolenia, tak zwanej Teokratycznej Szkoły Służby Kaznodziejskiej (TSSK), która uczy jak zbierać materiał na tematy biblijne, oraz umiejętnie posługiwać się nim przy nauczaniu innych” – więcej pod linkiem tu 

Spodziewam się, że będą padać bardzo różne opnie na temat tego szokującego zdarzenia. Przykre poszkodowaną jest kobieta, czy jednak dowiemy się o przyczynach tego zdarzenia? Dlaczego? Co doprowadziło do takiego zachowania mężczyznę? Jaki był motyw jego działania? Jest całkiem prawdopodobne, że nie będzie to wiadome i są oraz będą bardzo różne interpretacje zdarzenia w zależności ile ktoś wie i co o Świadkach Jehowy. Tych obiektywnych może brakować, czyli nie napastliwych a przedstawiających fakty a nie subiektywne interpretacje i domysły.

Królestwo Boże czy Chrystusowe wg CK?

 

   Myśl przewodnia na rok 2014 „Niech przyjdzie twoje królestwo” tak brzmi wg informacji podanej w roczniku Świadków Jehowy na rok 2014 na str.2. Powstaje pytanie co ma na myśli wydawca? O jakim przyjściu jest mowa i co należy rozumieć pod tym pojęciem? Czy chodzi o panowanie Jezusa, czy też panowanie Jego Ojca czyli zwanego zdaniem wydawcy Jehową? Czy chodzi o rząd 144 000 ludzi wziętych z ziemi z Jezusem stojącym na czele tego rządu? Postawienie pytań jest konieczne z uwago na to, że w podanej treści poniżej wydawca nie potrafi jednoznacznie określić co ma na myśli czy Królestwo Boże czy Chrystusowe. Zasadność powyższych pytań będzie wyraźnie potwierdzona po przeczytaniu cytatu ze wspomnianego rocznika. Proszę zatem przeczytać zacytowaną treść ze wspomnianej na wstępie publikacji:

Około 100 lat temu Jehowa ustanowił Jezusa Królem w niewidzialnych niebiosach. Od tamtej pory słudzy Boży gorliwie głoszą o błogosławieństwach, jakie przyniesie Królestwo Chrystusowe. Wyobraź sobie, jak pod troskliwymi rządami Jezusa ziemia staje się rajem pełnym ludzi, którzy szczerze kochają siebie nawzajem. Nie ma tam przestępczości, wojen, chorób, cierpień ani śmierci. Wkrótce obietnice te się urzeczywistnią. Królestwo Boże jest realne — z pewnością nadejdzie i spełni wszystko, co zamierzył Jehowa. Módl się o przyjście tego Królestwa, opowiadaj o nim innym i niczym skarb pielęgnuj nadzieją na wszystko, czego dla ciebie dokona. MYŚL PRZEWODNIA NA ROK 2014 Mateusza 6:10”.

Wydawca podaje o ustanowieniu w roku 1914 Jezusa jako Króla. Czy jest to ustanowienie 100 lat temu Jezusa jako Króla? W jaki sposób to ustanowienie miało być swój odczuwalne dla ludzi mieszkających na ziemi? Trzeba zadawać sobie takie pytania. Ponieważ cała ta interpretacja wydawcy w tak istotnej sprawie jest niejasna i niespójna. Stało się to 100 lat temu i nadal właściwie sytuacja na ziemi nie ma swego widocznego związku z tym wydarzeniem. W okresie kiedy Jezus podobno panuje miało miejsce cały szereg niespełnionych proroctw czy też oczekiwań zapowiedzianych przez tych którzy tu na ziemi podobno reprezentują jego władzę. Mam na myśli Ciało Kierownicze Świadków Jehowy i Towarzystwo Strażnica. Warto przypomnieć, że STRAŻNICY z 1 CZERWCA 1996 str. 31 w pytaniach czytelników napisano, że Królestwo Boże nigdy nie przyjdzie na ziemię.

Królestwo Boże nie przyjdzie 

Rząd Boży ciągle nie skompletowany

 

    Ciało Kierownicze prezentuje pogląd, że Królestwo Boże to rząd Boży. Ciekawe jest przy tym to, że to rząd Boży ale złożony z ludzi, ze 144 000. Tylko Jezus Chrystus jest jedynym co prawda głównym przedstawicielem tego rządu niepochodzącym z ziemi. Bardzo zaskakujące jest również to, że biorąc pod uwagę interpretację kierownictwa organizacji to rząd które kompletowanie trwa najdłużej. Nie zdarzyło się w historii aby jakikolwiek rząd był kompletowany tak długo. Jeszcze dziwniejsze jest to, że na dziś nie jest wiadomo kiedy będzie skompletowany? Oto jak o tym pisano w Strażnicy z 15 stycznia 2008r. w artykule: „Poczytani za godnych otrzymania Królestwa”

„Niebiański rząd Boży niemal skompletowany!

 

Począwszy od roku 33 n.e., dziesiątki tysięcy namaszczonych chrześcijan dowiodło silnej wiary i wytrwało w wierności aż do śmierci. Osoby te zostały już poczytane za godne otrzymania Królestwa i dostąpiły tej nagrody — najwyraźniej w początkowym okresie obecności Chrystusa (odczytaj 1 Tesaloniczan 4:15-17; Objawienie 6:9-11).

Pomazańcy żyjący jeszcze na ziemi są absolutnie pewni, że jeśli pozostaną wierni, to wkrótce otrzymają nagrodę. Miliony drugich owiec, rozmyślając o wierze swych namaszczonych braci, zgadza się z tym, co apostoł Paweł powiedział o braciach z Tesaloniki: „My sami szczycimy się wami wśród zborów Bożych ze względu na waszą wytrwałość i wiarę we wszystkich waszych prześladowaniach oraz uciskach, które znosicie. Jest to dowód prawego sądu Bożego, prowadzącego do poczytania was za godnych królestwa Bożego, dla którego też cierpicie” (2 Tes. 1:3-5). Gdy tylko odejdzie z ziemi ostatni pomazaniec — obojętnie, kiedy to nastąpi — niebiański rząd Boży zostanie skompletowany. Jakiż będzie to powód do radości — w niebie i na ziemi!”

Moim zdaniem takie „problemy” ze skompletowaniem „rządu Bożego” powinny wzbudzać potrzebę zastanowienia czy Królestwo Boże to faktycznie rząd w rozumieniu przedstawianym przez Ciało Kierownicze Świadków Jehowy. Potrzebna analiza tego co mówi Pismo Święte na ten temat aby nie tkwić w oczekiwaniach których realizacja napotyka tak „ogromne problemy”. W czym tkwi problem? Przecież sama nazwa wskazuje, że rząd jest zdaniem CK „Boży” a zatem czy Bóg miałby takie problemy? Jaka jest wiarygodność rządu który nie może się skompletować? Jego sformowanie ciągle się przedłuża i wydawca podaje: „Gdy tylko odejdzie z ziemi ostatni pomazaniec — obojętnie, kiedy to nastąpi — niebiański rząd Boży zostanie skompletowany. Jakiż będzie to powód do radości — w niebie i na ziemi!” Wydawca podaje: „obojętnie, kiedy to nastąpi” czyli nie lepiej było powiedzieć nie wiadomo kiedy. To jest rzecz rozumując jeżykiem wydawcy to jest sprawa o znaczeniu fundamentalnym. A tu ciągle pytania bez odpowiedzi…….

Świadkowie Jehowy mniemają, że ich ustami „mądrość woła”

  Ktoś się może zastanawiać skąd u Świadków Jehowy taka świadomość wyjątkowości tego co czynią? Odwiedzają innych przecież ludzi mających odmienny pogląd na przyszłość człowieka. I niekiedy mimo podziwu dla gorliwości w tym co czynią nie mogą zrozumieć skąd u nich takie zaangażowanie? Łatwiej to będzie zrozumieć kiedy zobaczymy, jak Ciało Kierownicze które decyduje o treści ich publikacji przedstawia działalność które prowadzą odwiedzając ludzi w ich domach? Jeśli podaje się, że ich działalność to głoszenie „dobrej nowiny” która jest „prawdziwą mądrością „ dla ludzkości. Wskazuje na najlepsze rozwiązanie problemów ludzkości. A oni w to wierzą to uważają, że mają coś wyjątkowego. do przekazania innym. Czy istotnie tak jest? Przeczytaj poniższą treść z ostatniej strony najnowszego wydania Przebudźcie się na maj 2014r.:

MĄDROŚĆ WOŁA’ CZY JĄ SŁYSZYSZ?

Czyż mądrość wciąż nie woła i czy rozeznanie nie wydaje swego głosu Stanęła na szczycie wzniesień, przy drodze, na skrzyżowaniu szlaków. (…) U progu wejść głośno woła” (PRZYSŁÓW 8:1-3).

MĄDROŚĆ jest bezcenna. Bez niej popełnialibyśmy jedno głupstwo za drugim. Ale gdzie można znaleźć prawdziwą mądrość? Pisarz Księgi Przysłów miał na myśli niezrównaną mądrość naszego Stwórcy. Została ona udostępniona praktycznie całej ludzkości— na kartach wyjątkowej Księgi, Biblii. Weźmy pod uwagę poniższe fakty:

*„Biblia to najpoczytniejsza książka w dziejach ludzkości”— wyjaśnia The World Book Encyclopedia. „Jest też tłumaczona częściej i na więcej języków niż jakakolwiek inna książka”. W całości albo częściowo ukazała się niemal w 2600 językach, dzięki czemu może ją czytać ponad 90 procent ludności świata.

* Mądrość „głośno woła” również w bardziej dosłownym sensie W Ewangelii według Mateusza 24:14 czytamy: Ta dobra nowina o królestwie będzie głoszona po całej zamieszkanej ziemi na świadectwo wszystkim narodom; a potem nadejdzie koniec [obecnego . Świata]”.

Tę „dobra nowinę” można nazwać prawdziwą mądrością, ponieważ wskazuje ona na przewidziane przez Boga mądre rozwiązanie problemów ludzkości— na Jego Królestwo, czyli rząd Boży, który obejmie władzę nad całą ziemią. W rezultacie będzie jeden świat i jeden rząd (Daniela 2:44; 7:13,14). W związku z tym Jezus Chrystus modlił się słowami: „Niech przyjdzie twoje królestwo. Niech się dzieje twoja wola, jak w niebie, tak i na ziemi” (Mateusza 6:9, 10). Świadkowie Jehowy poczytują to sobie za zaszczyt, ze głoszą o Królestwie Bożym w 239 krajach! Mądrość— Bożą mądrość —naprawdę woła, nawet „u progu wejść”. Czy ją słyszysz?

Cały problem, że „dobra nowina” (Ewangelia) w wydaniu Świadków Jehowy to jest „inna ewangelia” niż ta o której jest mowa w Biblii. Tylko to, że jest inna temu zaprzeczają twierdząc, że głoszą tą zapowiedzianą. Tą która miała być głoszona ludzkości. Biblia mówi o Królestwie Bożym, a Świadkowie Jehowy głoszą o rządzie Jezusa Chrystusa i 144 000 wziętych z ziemi tak zwanych ‚pomazańców” których niektórzy jeszcze są na ziemi i nadzorują działalność Świadków Jehowy. A głoszenie takiej ewangelii określają mianem zawołania mądrości ich ustami do innych ludzi. Nie mówią tego wprost ale skoro o tym mówi Biblia a ona jest najpopularniejszą książką na świecie a oni na temat Królestwa Bożego mówią innym i to jest mądre rozwiązanie. Znaczy to, że „mądrość wola” i powinieneś słuchać.